niedziela, 2 grudnia 2012

Historia pewnej przechadzki w lesie...



   
            Ostatni tydzień pomógł przypomnieć mi, jak fajnie jest być dzieckiem. Jestem tego zdania, że nie ważne ile ma się lat, w każdym z nas drzemie chociaż cząstka z lat młodzieńczych. Sprawa, która na początku wydawała się być banalnie prosta do wykonania, przerodziła się w ciężką harówkę :) Teledysk do 'Theory of moving on' ma wiele wspólnego z dziecięcą wyobraźnią i bajkami o dziewczynkach przechadzających się po lesie...

              Celem numer jeden było wykonanie scenografii do naszego pierwszego teledysku. Ze styropianu należało wyciąć oczekiwane kształty i pomalować farbami, tak żeby te elementy cieszyły oko i urozmaicały plan. Zajęło to mniej więcej tydzień. W kilogramie małych płatków styropianu, umazani farbami, świecący od brokatu tworzyliśmy kształty, a Grzesiek wycinał i wycinał...



          Sala prób przerodziła się w składzik. Dwie drabiny, rura od odkurzacza, zastawa stołowa, farby, szyba, walizka ciuchów i akcesoriów, plus standardowo - rower, który jest na sali od pół roku i za każdym razem po skończonej próbie obiecuję chłopakom, że nadejdzie taki dzień, kiedy w końcu zabiorę go do domu (nie jest to proste, bo tylna opona jest przebita i zgubiłam też kluczyk do blokady...). Wszystko było gotowe, my byliśmy gotowi, chłopaki z Rumburaka byli gotowi, tylko pogoda była niezdecydowana. Zdjęcia miały zacząć się w czwartek, ale prognozy nieubłaganie wskazywały na deszcz, siwy dym i czarne sadze. Byłam załamana, upiłam się winem i zjadłam 5 czekoladek z bombonierki. 
        Umówiliśmy się, że piątek albo sobota muszą wypalić. Postanowiłam, więc przyjąć postawę "nie znam słowa NIE" i czekać grzecznie do piątku. Wszyscy mówili mi, że nie ma co się oszukiwać, zamarzniemy, zamokniemy, porwą nas niedźwiedzie i wyprują wnętrzności (biorąc pod uwagę fakt, że klip miał być kręcony w lesie na Murckach). W piątek rano obudziłam się pełna nadziei i udawanego entuzjazmu. Moja mama wracając z porannego spaceru z psami zakomunikowała mi, że NIE PADA. Radość ma była ogromna. Grzecznie wykonałam czynności poranne i te mniej standardowe, czyli nałożyłam kilo mejkapu, który wyglądał mniej więcej tak: 

raczej mniej, niż więcej...

        Wyszłam z mojego bloku i moim oczom ukazał się brzydki, deszczowy dzień... Wtedy wyglądałam mniej więcej tak: 

raczej więcej, niż mniej...


          Poczekałam jednak na Grzesia, który przyjechał po mnie i który to był jedyną wierzącą w pogodę i powodzenie osobą. :) Pojechaliśmy na salę, spotkaliśmy się z Bartkiem, Piotrkiem, Filipem i Jasiem (dwaj ostatni pomagali nam i zagrali w klipie, buzi :*). Zadzwoniliśmy do Stasia (który robił teledysk), nie pałał entuzjazmem, ale oczywiście powiedział, że wszystko aktualne i widzimy się przy wjeździe do lasu (brzmi to fantastycznie :D). 
        Pakowaliśmy się długo, a potem przyjechaliśmy na miejsce, żeby stwierdzić, że nie jest źle. Przestało padać, kolory były ładne, drzewa stały na miejscu, liście też. Potem pojawiły się pewne problemy techniczne i trzeba było wysłać delegację, żeby dowiozła parę potrzebnych rzeczy, co opóźniło nam trochę pracę, ale przynajmniej mieliśmy czas na mejkap, przygotowanie planu i narzekanie na temperaturę ;)




      Po trzech godzinach czekania byliśmy gotowi, przyjechali wszyscy, których brakowało i zaczęliśmy kręcenie. Trudność polegała na tym, że rejestrowaliśmy ujęcia one shot'ami, więc w razie pomyłek trzeba było zaczynać od samego początku. Poza tym przenoszenie wszystkich rzeczy, które mieliśmy ze sobą po lesie było dość uciążliwe, więc postanowiliśmy w końcu zostawić manatki w jednym miejscu i narazić je na zjedzenie przez sarny albo łosice. 


        Kiedy skończyliśmy kręcenie zapadał już półmrok, nasze buty były mokre od czubków palców po pięty, z nosa kapały nam przedziwne substancje, a zamiast rąk mieliśmy serdelki. Chyba jednak wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, że się udało. Mimo niezachęcającej pogody, przelotnych deszczy, głodu, zimna, pęcherzy, potu (tu zdecydowanie mnie poniosło), czuliśmy, że coś fajnego może z naszych zabaw wyjść. Pozostało nam tylko czekać...



Efekt pracy będzie można zobaczyć już jutro na
i oczywiście tutaj... :)

Zapraszamy JUŻ JUTRO, 3 GRUDNIA O GODZINIE 18.

2 komentarze:

  1. wilków się nie baliście?

    OdpowiedzUsuń
  2. Several folks spend their entire day on compiling sort as well as enhancing their facebook follower adhering to however they can't increase the list of individuals without extra aid. buy facebook likes usa

    OdpowiedzUsuń