piątek, 14 września 2012

Z przemyśleń w dresie...

    Dosyć często z chłopakami zastanawiamy się, jak poukładać nasze piosenki, jak scalić je i wygładzić. Jak nazwać to, co tworzy się kawałek po kawałku. Problem polega na tym, że takie szufladkowanie się (to modne słowo) prowadzi czasem do pewnego rodzaju błędnego koła. Gdy przyjdzie określić ściśle, co chce się grać, wtedy pewne "pokoiki" w muzycznej głowie zamykają się na klucz.
Niełatwo dokładać trochę innych, bardziej odważnych brzmień, kiedy się ustaliło, że mówiąc przykładowo, pragnie się tworzyć dream pop. W końcu urokliwe piosenki mogą kiedyś stać się nudne i zalać potencjalnych słuchaczy nieznośną słodyczą, a w efekcie osiągniemy zupełnie odwrotny cel. W sali 105 BC w MOK-u powstawały przedziwne kombinacje. Od przerysowanych, naiwnych i zamierzenie głupawych nieco kompozycji, po dramatyczne, pełne łez opowieści (jak na emo przystało). Po zjedzeniu kilograma cukru i wylania słów, a raczej rzeki goryczy w piosenkach osiągnęliśmy chyba jakąś równowagę na muzycznej szali. Jednak próby jej osiągnięcia pozostały właśnie w różnorodnych utworach, które każdy z zespołu darzy większą lub mniejszą sympatią.  Wszystkie piosenki opowiadają jakąś historię.W set liście znajdą się proste, miłosne westchnienia, które miały miejsce sto lat temu, ale też zwyczajne, ludzkie spostrzeżenia, inspiracje miejscami, zachowaniami, tendencjami. Teksty czasem celowo są proste, i tutaj też następuje pewien paradoks. Kiedy spod moich placów wyjdzie łatwo przyswajalny tekst, wydaje mi się, że to swego rodzaju nadużycie, a może nawet, bardzo wyolbrzymiając, brak szacunku do wymagającego słuchacza. Z drugiej jednak strony, zbyt zawiłe i skomplikowane teksty utworów nie pozwalają w żaden sposób utożsamić się, albo przynajmniej zrozumieć śpiewaną treść. Mowa była o zachowaniu równowagi - zatem jeśli tekst jest prosty, braki należałoby nadbudować aranżem, muzyką, instrumentarium. Czy jednak to musi być zasada? Trochę boimy się prostych, miłych piosenek bez większej głębi. Może dlatego, że codziennie w nasze ucho wpada ich aż nadto? Sztuką jest zatem i wyzwaniem oczywiście, stworzenie utworu wesołego, prostego, ale na dobrym poziomie. Takiego, który za zadanie ma dać ludziom odetchnąć i uśmiechnąć się słuchając infantylnej historii. Ja lubię takie piosenki, bo jest we mnie dużo z dziecka (a moją najnowszą ksywką jest Pony. Tak, właśnie od tego małego, podskakującego, różowego kucyka). Nie znaczy to jednak, że NLY robi tylko takie utwory. Bliżej nam do smutasków, niż do kicających króliczków. W każdym razie nie chciałabym żeby w naszych piosenkach, czy to bardziej smutnych, czy też weselszych było słychać jakieś nadęcie, albo w przeciwnym wypadku ubogą prostotę. Może polecę trochę banałem, ale po tym czego się nauczyłam wcześniej, najważniejsza jest szczerość. Nie mogę śpiewać o czymś, czego nie rozumiem, albo czego nie doświadczyłam. Dlatego teksty są osobiste, czasem w większym stopniu natężenia, zbliżając się do levelu "zwierzeń". Może będzie szansa, że właśnie z nich dowiem się (i inni też) hał macz Natalie loves you.

Jako bonus wrzucam zdjęcie przedstawiające mnie w dresie podczas ćwiczeń manualnych.

1 komentarz:

  1. Hey are using Wordpress for your site platform? I'm new to the blog world but I'm trying to
    get started and set up my own. Do you require any coding
    knowledge to make your own blog? Any help would be greatly appreciated!


    my website openbox s10 cccam.Cfg download

    OdpowiedzUsuń