Bywają
takie dni, że poziom stresu wzrasta, a wtedy zamieniam się w kogoś, kim nie
lubię być. Frustruje się zachowaniem innych, ich mało przemyślanymi krokami,
krzyczę. Emocje kiedyś w końcu opadają i zostaje sama z kubkiem herbaty i
wyrzutami sumienia. Na początku powinnam złościć się na siebie. Jestem taką
marionetką, a za moje sznurki pociągają emocje. Dzisiaj krzyczałam na
wszystkich, sprawdzałam ich wytrzymałość i granice, które mogę przekroczyć. Nie
mieściło mi się w głowie, że mogłam się tak zachowywać. Było mi wstyd.