
Przez ostatni miesiąc jeździłam odbywać moje praktyki w
szkole podstawowej (niezbędne, gdyby przyszło mi w życiu korzystać z planu B,
czego wolałabym uniknąć ;) ) używając komunikacji miejskiej (małych busików, jeżdżących
szybko i często). Niejednokrotnie zdarzało mi się wsłuchiwać w to, co akurat
serwuje nastawiona przez kierowcę stacja radiowa i prawie za każdym razem
kończyło się to na włożeniu w uszy słuchawek i ustawienia głośności na najwyższy
poziom. Abstrahując od sytuacji, gdzie z głośników wydobywało się disco-polo i
takie hity (dlaczego łaj..?!), zazwyczaj słuchać można było jakichś totalnie płytkich, łatwych pioseniuniek. Zastanawiałam się, co musi posiadać utwór, żeby mógł stać się radiowym hitem puszczanym w stacjach radiowych w porze obiadowej...
Ostatnie tygodnie upłynęły
bardzo pracowicie. Po zarejestrowaniu bębnów do czterech piosenek i nagraniu
pozostałych instrumentów do dwóch wybranych z tej grupy, byliśmy pewni, że za
jakiś czas będziemy świadkami historycznej chwili, a mianowicie odsłuchania
pierwszego singla zespołu NLY :).
Niestety, nie wszystko wyszło tak jak chcieliśmy, a w głębi serca czuliśmy, że
żadna z piosenek, które nagraliśmy nie powinna być singlem. Oby dwie są mocno
skupione na jakimś przewodnim motywie, który w nich występuje i mogą trochę zmylić
słuchacza, co do rodzaju muzyki, którą gramy. Singiel powinien w jakiś sposób
nakreślać charakterystyczne cechy dla danego zespołu, być trzy, czy czterominutową wizytówką. Jest
to nie lada wyzwanie i chyba najgorszym ruchem mogłoby być wrzucenie sobie
tak zwanej „spiny”, co zdarza mi się dość często. No bo musi być przecież ładny i prosty, ale posiadać zaskakujący element, wesoły, ale z nutką smutku, tekst zrozumiały, a najlepiej po polsku ;) Okazuje się, że wskazanie
singla w naszym przypadku nie było wcale takie trudne…
Od pierwszych nutek, które zagrał
Grzesiek czuliśmy, że to musi być TA piosenka. Trochę to podobne do uczucia,
kiedy panna młoda wkłada swoją białą sukienkę i wie, że to właśnie ta jedyna. :) Bardzo szybko melodia
wokalu ułożyła mi się w głowie, a tekst w zasadzie stworzył się w dużej mierze
sam podczas śpiewania po tak zwanym „holendersku”. Piosenka powstała w parę dni i paradoksalnie
jest jedną z najświeższych w naszej kolekcji. Niczego nie jestem jednak tak
pewna, że to dobry wybór. Świadczy to o tym, że nasz styl chyba się już trochę
wyklarował i jesteśmy bardziej świadomi zalet naszej muzyki i tego, co czyni ją
dla nas wartościowym. A zatem tak, ostatnie tygodnie były pracowite.
Postanowiliśmy zarejestrować sami całą piosenkę i sami ją zmiksować. Nie nagli
nas ograniczenie czasowe, nikt nie stoi nad głową i nie ciągnie za rękaw. Bez
stresu nagraliśmy kolejne instrumenty. W zeszłą sobotę – wokale i gitarkę na
specjalne życzenie Bartka :).
W tym tygodniu robimy miksy i wysyłamy piosenkę do masteringu, bo jedyne co nas
nagli to chęć pokazania ludziom tego, nad czym pracowaliśmy dość długo. Nie
chcemy jednak podejmować pochopnych decyzji, których potem moglibyśmy żałować,
albo przynajmniej pluć sobie w brodę.
Tekst powstał zupełnie spontanicznie, jak zresztą już
wspomniałam i jest po angielsku. Ostatnio dużo czasu (czasem nawet chyba zbyt dużo)
poświęcam temu, żeby przemyśleć dokładnie wszystko to, co nastąpi, albo to, co
właśnie się skończyło, zmieniło… Czasem natłok tego w głowie sprawia, że wydaje
mi się, że jestem za słaba żeby to poukładać, a kolejne wydarzenia w moim
życiorysie wciąż udowadniają mi, że ja mam 1,50cm, a świat jest
nieporównywalnie większy, a więc lądowanie na ziemi okazuje się być bardzo
twarde i nieprzyjemne, zwłaszcza dla kogoś, kto cały czas chodził z głową w
chmurach.
Napisałam więc piosenkę o tym,
że mówienie o swoich lękach i frustracjach nie jest najlepszym sposobem na
rozwiązanie ich, a zdecydowanie korzystniejszą opcją będzie po prostu
zmierzenie się z nimi. To swojego rodzaju lekarstwo na narastającą we mnie panikę w związku ze starzeniem się :P
Minione tygodnie były dla mnie najlepsze z możliwych.Chciałabym żeby było takich jak najwięcej. Wiem, co to znaczy dobra współpraca, jaką siłę posiada wspólna "burza mózgów" i szczerość. Dni, w których uczę się dzięki chłopakom coraz to nowszych rzeczy sprawiają, że za każdym razem, kiedy kładę się do łóżka czuje się odprężona i zrelaksowana, a wstawanie rano nie jest takie straszne, jak był kiedyś :). A na koniec kilka foteczek z próby w całym naszym składzie. Można również rzucić okiem na naszą piękną salę prób, którą własnymi, gołymi rencami niedawno posprzątaliśmy i jest pięknie teraz... chociaż chłopaki mówią, że chcą na ścianach jakieś panie wieszać... phi! ;)
Autorem zdjęć jest Adrian Partyka, za co okrutnie dziękujemy :)

Are you presently looking for real valid YouTube Views? Leave behind your fears, we'll adequately direct you to buy YouTube Views
OdpowiedzUsuńIt could work as an exceptional marketing technique that could serve as a magnet to draw in the fantastic possibilities in regards to followers, clients, customers and various other networking possibilities. buy real usa facebook likes
OdpowiedzUsuńThe post is very nice. I just shared on my Facebook Account.
OdpowiedzUsuńI am happy to find this post very useful for me, as it contains lot of information. I always prefer to read the quality content and this thing I found in you post. Thanks for sharing.
OdpowiedzUsuń